sobota, 1 sierpnia 2020

Kiedy czułe powitanie, to donośne klekotanie...

Hello!
To już niemalże tradycja, że z wycieczek rowerowych, choć byśmy nie wiem jak wcześnie wyjechali, to zawsze wracamy o zmroku. Bardzo lubię, te nasze wieczorne powroty. Niebo przybiera wtedy przepiękne kolory - od pomarańczowego po fioletowo-różowy. Wieczorem o wiele łatwiej jest też spotkać jakieś dzikie zwierzęta. Tym razem wprosiliśmy się na kolację u bocianów. Jeden z dorosłych karmił w gnieździe swe młode, więc wyjęłam komórkę by ich sfilmować. Miałam do tego tyle szczęścia, że podczas filmowania przyleciał do gniazda jeszcze drugi z rodziców i mogłam nagrać ich czułe, klekocące powitanie. Gdy dodamy do tego jeszcze dopełniający się księżyc w tle wychodzi nam bardzo romantyczna scena :)

 



Kiedy choć nie masz jeszcze trawnika, ciekawy ptaszek po ziemi bryka...

Hello!

Nasz ogród jest na bardzo wczesnym etapie tworzenia. Cóż tu dużo mówić - ogrodzenie w trakcie montowania, ziemia jeszcze nie w pełni rozwieziona, w związku z czym trawa nie posiana. Jednak, pomimo tych niezbyt urokliwych klimatów, byliśmy świadkami odwiedzin Dudka. Sfilmowałam go z piętra i próbowałam potem podejść bliżej, ale niestety nasz gość okazał się bardzo płochliwy. Mam nadzieje, że przez to, że go spłoszyłam nie będzie naszego ogródka źle wspominać i jeszcze kiedyś do nas powróci...

 


środa, 29 lipca 2020

Kiedy coś drze się wniebogłosy, to będą szpaki, a nie kosy...

Hello!

Kiedy ostatnio jeździliśmy sobie po naszej okolicy rowerami natknęliśmy się na nie lada harmider. Stado szpaków siedziało w konarach sosny, a każdy z nich miał bardzo wiele do powiedzenia. Przekrzykiwały się, śpiewały i gwizdały niczym w "Ptasim Radiu" Juliana Tuwima. Zresztą sami posłuchajcie:





wtorek, 28 lipca 2020

Kiedy wiatr silny zwiastuje burze, lepiej zakopać się w jakiejś dziurze...

Hello!

Pierwszy post niech w bardzo prosty sposób odsłoni krótką genezę tytułu bloga! Otóż, pewnego niedzielnego popołudnia, gdy niebo zaczynało coraz bardziej zachodzić mleczną powłoką chmur, zawitała do nas Królowa Trzmieli. Jak poznać, że ma się do czynienia akurat z Królową? Sprawa jest bardzo prosta! Jeżeli kiedykolwiek widziałeś/widziałaś normalnego Trzmiela (czyli popularnego Bąka) i nagle widzisz tegoż oto Trzmiela, ale w rozmiarze XXL, to wiedz, że masz do czynienia z Królową! Prawdopodobnie, nasza Królowa szukała tylko schronienia przed nadchodzącą burzą, ale zapobiegawczo dałam jej się napić malinowego soku. Jest to mój sposób na ratowanie owadów żywiących się nektarem z kwiatów. Napój ów, wydaje mi się smaczniejszy niż polecana do takich celów woda z cukrem.

Królowa Trzmieli pobyła u nas jeszcze jeden dzień i później zniknęła. Mam nadzieję, że znalazła miejsce na założenie Trzmielego Gniazda. To niecodzienne spotkanie z tym przesympatycznym owadem zaowocowało ochrzczeniem przeze mnie naszego domku na wsi "Trzmielą Ostoją" i chociaż "jedna jaskółka wiosny nie czyni", a jeden Trzmieli nie robi z naszego ogródka "Trzmielej Ostoi", to nie mam zamiaru się tym przejmować! W końcu postanowiła nas odwiedzić sama Królowa, a to już przecież nie byle co!